Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/172

Ta strona została uwierzytelniona.

— Chciałbym w tym wieku być tak silny i energiczny, — powiedział z uznaniem olbrzym.
— Ale pan, to czuje do starego dziwną słabość...
— Lubię go. Wygląda wprawdzie zły i spróchniały jak stary grzyb, ale serce ma złote. Zresztą tyle lat pracuję już ze starym... Razem byliśmy ranni przez bandytów w Heinersdorfie... Tam była prawdziwa bitwa... Trzy godziny ostrzeliwaliśmy się tym łotrom... A potem ta straszna walka na klatce schodowej... Takiej bitwy chyba już nie przeżyję... Wyniesiono mnie razem ze starym... No, ale teraz uwaga, zbliżamy się do tej przeklętej willi.
Skręcili w Edengasse. Po chwili cicho zaczęli wspinać się przez sztachety do ogrodu willi. Bez szelestu znikli wśród drzew.
Radca Blindow czekał cierpliwie we wnęce domu przy alei Bismarcka, chroniąc się przed strugami deszczu. Co chwila spoglądał na zegarek, przytwierdzony na rzemyczku do ręki, jakby badał, czy Glasgier zdołał już doprowadzić agentów na ich stanowiska.
— Jeśli dzisiejsza wyprawa nie uda się, to wszystko przepadło, — mruknął sam do siebie. — Wtedy jesteśmy zwyciężeni, a podnieść się będzie trudno... Ale u licha wszystko przygotowałem z największą skrupulatnością. Za