Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/178

Ta strona została uwierzytelniona.

o kilka kroków od niego. Tajemniczy człowiek trzymał w ręce ślepą latarkę, która lekko oświetlała jego postać. Był to niski, szczupły człowiek, ubrany w płócienny kostjum pilota. Przydługie ręce sięgały prawie do kolan. Każdy krok złoczyńcy zdradzał niepospolitą zręczność i zwinność. Było w nim coś małpiego. Głęboko naciśnięta czapka zasłaniała bladą, jakby schorowaną twarz.
Zbrodniarz widocznie czuł się bezpieczny, bo śmiało zbliżył się do biurka i przekręcił taster lampy. Z pod głębokiego abażuru padł jasny strumień światła na biurko, pozostawiając resztę pokoju w mroku. Zbrodniarz stał tak blisko Blindowa, że detektyw mógł go dotknąć ręką.
Teraz w świetle lampy Blindow doskonale obserwował tę dziwną twarz. Małe, skośne oczy, głęboko osadzone w czole, silnie wystające kości policzkowe i długie, wąskie usta upodabniały zbrodniarza do typu Azjaty. Blindow patrzył w tę dziwną twarz, jakby starał się wryć każdy jej szczegół w swojej pamięci.
Cisza panowała w pokoju tak bezwzględna, że Blindow słyszał wyraźnie bicie swoich pulsów. Miarowe tykanie zegarka wydało się Blindowowi tak głośne, że obawiał się, iż dojdzie ono do uszu zbrodniarza.