Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/181

Ta strona została uwierzytelniona.

wąską szczelinę. Mimo silnego uścisku ramion tajemniczy człowiek zdołał zmienić pozycję. Blindow czuł teraz jego gorący oddech na swojej twarzy...
Zbrodniarz wysunął rękę z oplotu stalowych ramion detektywa, wydobył długi wąski nóż z kieszeni. Błyszczące ostrze sztyletu oparło się o szyję detektywa. Im silniej Blindow zacieśniał uścisk, tem sztylet silniej nakłuwał skórę jego szyi. Detektyw zrozumiał niebezpieczeństwo. Nagłym ruchem rozwarł ramiona i zamierzał sięgnąć do kieszeni. Wtedy zbrodniarz chwycił jego rękę i z jakąś nieludzką siłą wykręcił ją wtył, poza jego plecy. Równocześnie Blindow uczuł straszne uderzenia jakimś twardym przedmiotem w twarz. Uderzenia te następowały jedne po drugich. Detektyw czuł, że traci przytomność, zdawało mu się, że w jego uszach i głowie rozkołysał się potworny dzwon, który ogłusza go i pozbawia resztek świadomości.
Ostatnim wysiłkiem chciał stary detektyw sięgnąć do kieszeni po lampkę elektryczną, aby czerwonym światłem sygnalizować agentów, gdy nagle nastąpiło ostatnie, tak silne uderzenie, że Blindow rozkrzyżował ramiona i padł na dywan, uderzając całym ciężarem swego bezwładnego ciała o róg mahoniowego biurka.
Świadomość opuściła go zupełnie.