Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/182

Ta strona została uwierzytelniona.

Zbrodniarz pochylił się nad bezwładnym przeciwnikiem. Szybko przeszukał kieszenie jego ubrania, wyciągnął z nich rewolwer, latarkę, klucze i pliki papierów. Potem podszedł do okna i starał się przeniknąć wzrokiem tajemnicę ciemnego ogrodu. Widocznie spostrzegł coś, bo zaśmiał się cicho gardlanym głosem i skierował się ku klatce schodowej. Przy pomocy odebranych przeciwnikowi kluczy, wydostał się na ulicę i rozpłynął się w ciemnościach.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .


Radca policji Blindow wolno przychodził do przytomności...
W głowie czuł nieznośny ból, jakby skorupa czaszki rozbita była w szwach. Suchym językiem dotknął wargi, była śliska i nabrzmiała. W gałkach ocznych czuł nieznośny, palący ból, który sięgał, aż w głąb mózgu i nie pozwalał myśleć.
Blindow zamknął znów oczy. Wreszcie starał się poruszyć ręką. Syknął z bólu, — ręka była jakby złamana.
— A to mnie oporządził... — myślał stary detektyw, chwytając pamięcią gorączkowo ostatnie przeżycia.
Za wszelką cenę postanowił wstać. Z trudem udało mu się poruszyć drugą, mniej obolałą