Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/194

Ta strona została uwierzytelniona.

— Co z panem zrobić? — powiedział z rezygnacją Krive, ucieszony wracającą energją swego pacjenta.
Szofer ruszył z miejsca i za chwilę pełnym gazem jechał przez Wilmersdorf w kierunku śródmieścia Berlina. Szybki prąd świeżego powietrza coraz bardziej orzeźwiał chorego i przywracał mu siły. Po chwili z twarzy rannego znikły gorączkowe wypieki, oczy błyszczały niespożytą energją.
Po upływie dwudziestu minut auto zatrzymało się przed czerwonym gmachem prezydjum policji na Dirksenstrasse.
Blindow wysiadł z gorączkowym pośpiechem, pożegnał się z lekarzem i sam bez niczyjej pomocy wszedł na schody i przez szeroki korytarz skierował się do swego biura. Glasgier szedł za swoim przełożonym.
Zaledwie radca policji i agent zamknęli drzwi za sobą, gdy cicho wsunął się do pokoju woźny. Widok obandażowanego szefa stropił go nieco. Poczucie jednak karności nie pozwalało mu spytać o przyczynę wypadku. Podał milcząco kartkę papieru, zapisaną gęsto nazwiskami ludzi, którzy w czasie nieobecności radcy zgłosili się w jego biurze. W ręce trzymał woźny jakąś małą starannie opakowaną paczkę.