Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/197

Ta strona została uwierzytelniona.
to drobiazg wobec tego wielkiego humanitarnego dzieła, które mam zamiar w tych dniach już dopełnić.
Kończąc tę drobną uwagę, przesyłam Panu wyrazy szacunku i życzenia rychłego powrotu do zdrowia. A. R.

Blindow z pasją rzucił list na biurko. W pierwszej chwili zmiął go i chciał rzucić na podłogę, opanował się jednak natychmiast, rozprostował arkusz papieru i mówił już spokojnie:
— Ten łotr, czy też warjat, chce wobec mnie odegrać rolę powieściowych bohaterów w stylu Arsena Lupin, zobaczymy jak na tem wyjdzie.
Równocześnie nacisnął guzik dzwonka.
Za chwilę wszedł służący. Blindow wlepił w niego badawczy wzrok.
— Czy przypominasz sobie dokładnie, kiedy posłaniec przyniósł tę paczkę?
— Tak, panie radco, pamiętam dokładnie. Było to mniej więcej przed dwoma godzinami.
— Jak posłaniec wyglądał?
— Miał na głowie czapkę posłańca ulicznego z numerem, na który nie zwróciłem uwagi. Był bardzo niskiego wzrostu, tak, że sądziłem, że jest to mały chłopak. Potem jednak spostrzegłem, że to dorosły człowiek. Uderzył mnie nieco wyraz jego twarzy...
— Jak wyglądał?