Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/21

Ta strona została uwierzytelniona.

Kanner nie mógł zrozumieć, co też Geheimrat tak długo robi w przyległym pokoju. Przeszedł się w kierunku drzwi i spojrzał do wnętrza. Światło było w pokoju zgaszone, a koralowa zasłona nie pozwalała wzrokiem przebić ciemności. Zrezygnowany usiadł zpowrotem. Senność jednak coraz bardziej zaczęła go opanowywać, obawiał się, że zaśnie w wygodnym fotelu. Wstał i miarowym krokiem zaczął przemierzać gabinet.
Geheimrat Teitelberg nie wracał.
Na ulicy rozległ się nagle sygnał automobilowy. Kanner podszedł do okna. Przed bramą zatrzymała się duża, błyszcząca limuzyna. To baronowa Teitelberg i panna Erika wróciły z teatru.
Za chwilę obie panie w bogatych płaszczach brokatowych obszytych kosztownem futrem weszły do gabinetu. Kanner ukłonił się z wyszukaną uprzejmością.
— Pan czeka na ojca?? — spytała panna Erika zdziwiona obecnością tak późnego gościa.
Tak, czekam. Pan baron wszedł do drugiego pokoju i już od godziny nie wraca.
Młoda dziewczyna spojrzała niedowierzająco na gościa, szybko rozchyliła koralową zasłonę weszła do przyległego pokoju. Panowała tam zupełna cisza. Odkręciła taster. W pokoju nie było nikogo. Zdziwiona wróciła do gabinetu.