Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/24

Ta strona została uwierzytelniona.

— Więc twierdzi pan stanowczo, że baron Teitelberg nie mógł przejść przez ten pokój niespotrzeżony przez pana? — pytał urzędnik policyjny.
— Tak twierdzę. Cały czas byłem zwrócony twarzą do pokoju, więc byłbym musiał zauważyć barona, gdyby opuścił sąsiedni pokój i przechodził przez swój gabinet, — tłumaczył Kanner, skubiąc palcami bezmyślnie nitki przy wytartym rękawie.
— I nie słyszał pan w sąsiednim pokoju żadnego szamotania, żadnego wołania o pomoc?
— Nie słyszałem. Byłbym przecież podążył z pomocą, albo alarmował służbę...
— A może powie pan, w jakim celu baron wszedł do sąsiedniego pokoju?
— Miał mi wręczyć walizkę, paszport i pieniądze na wyjazd do Warszawy.
— Kiedy miał pan wyjechać?
— Dziś o godzinie ósmej rano, to jest pierwszym pociągiem, który zdąża ku polskiej granicy.
— W jakim celu miał pan odbyć tę podróż?
— Miałem doręczyć walizkę jednemu z przedstawicieli naszej firmy, która istnieje w Warszawie pod ukrytą nazwą „Wrończyk i Laube.“
— Co zawierała walizka?
— Nie wiem, baron nie mówił mi tego, a walizki na oczy nie widziałem.