Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/28

Ta strona została uwierzytelniona.

— Bezwarunkowo nic, mimo iż opukaliśmy ściany i podłogę. Ten pokój nie ma połączenia z resztą domu.
Radca policji spojrzał zjadliwie na swego podwładnego, wskazał laską na stary gdański kominek.
— A to co? — spytał niechętnie. — Czy zbadał pan przynajmniej, gdzie wylot komina prowadzi?
Johann pospieszył z odpowiedzią:
— Ten kominek łączy się z pokojem gościnnym na dole i z rupieciarnią na strychu...
— Dobrze. Chodźmy więc tam, może znajdą się ślady...
Zeszli w dół po głównych schodach, potem korytarzem doszli do drzwi pokojów gościnnych. Pokoje te, tak samo jak gabinet, na pierwszem piętrze były znacznie oddalone od reszty mieszkania. Johann pobiegł do kuchni, by przynieść klucz. Tymczasem Blindow wyjął z kieszeni blok, skreślił kilka słów na papierze i podał jednemu z agentów policyjnych.
— Pojedzie pan mojem autem do dyrekcji policji. Tam wręczy pan kartkę i załatwi sprawę. Za pół godziny oczekuję pana zpowrotem.
Zaledwie agent oddalił się, służący wrócił z silnie skonsternowaną miną.
— Panie radco, — mówił zmieszany. — Klucz od gościnnych pokojów wisiał zawsze na kółku w kuchni pod liczbą 26, — a teraz znikł bez śladu...
— Jakto? Teraz w tej chwili?