Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/29

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie wiem czy w tej chwili, bo pokoje gościnne oddawna są niezamieszkałe, nie zwracałem więc specjalnej uwagi, kiedy klucz zginął...
— Jak dawno nikt w tych pokojach nie mieszka? — spytał surowo Blindow.
— Chyba już kilka miesięcy. A może i pół roku. Ostatni raz sprzątaliśmy tam, gdy brat pana Geheimrata przyjechał z Augsburga...
Wobec braku klucza, radca Blindow kazał otworzyć drzwi wytrychem. Skomplikowany zamek niełatwo jednak ustępował pod naciskiem. Dopiero po mozolnej pracy zdołano otworzyć drzwi.
Z ciemnego wnętrza pokoju musnęło twarze wchodzących miłe ciepło. Zapach perfum drażnił przyjemnie nozdrza.
Johann przekręcił taster. Światło alabastrowej lampy wyzłociło każdy kąt pokoju. Blindow podszedł do kominka. Ciepły jeszcze popiół wskazywał, że dopiero niedawno wygasł ogień w palenisku.
— Dziwnie ciepło, jak na opuszczony pokój, — mruknął radca policji i spojrzał pytająco na obecnych.
Służący starał się wykrztusić jakieś słowa usprawiedliwienia, ale strzepnął tylko palcami na znak, że i on nic nie rozumie.
W kącie pokoju, tuż obok kominka, stała szeroka turecka otomana przykryta olbrzymim