Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/30

Ta strona została uwierzytelniona.

lśniącym bucharem, który spływał lekko miękkiemi falami z otomany i ścielił się wzdłuż pokoju. Kilkanaście miękkich, okrągłych poduszek zapraszało do miłosnych uniesień. Bogate dywany rozwieszone na ścianach obiecywały tłumić szepty wyznań miłosnych.
Radca Blindow podszedł do okna. Okna były szczelnie zamknięte, okiennice obite grubym wojłokiem. Ani jeden promień światła, ani szmer jednego słowa nie mógł z tego pokoju przedostać się na zewnątrz.
Policja przeszła do następnego pokoju. Był to szablonowo umeblowany pokój gościnny, z dwoma silnemi filarami gotyckiemi, które zdawały się być rozmyślnie umieszczone, aby podtrzymać zbyt wielki ciężar stropu. I w tym pokoju okna przysłonięte były okiennicami, obitemi wojłokiem. Duża jesionowa konsola, kilka reprodukcyj obrazów malarzy włoskich, wygodne mosiężne łóżko, stanowiły główne umeblowanie.
Radca Blindow zmierzał w głąb pokoju, gdy urzędnik policji ścisnął go mocno za rękę, jakby go przed czemś ostrzegał. Wzrok radcy policji padł na ziemię. Na jasnym kokosowym chodniku znaczyły się czarne ślady ludzkich stóp. Ślady prowadziły w kierunku okna. Jeden z agentów ukląkł i dotknął lekko ręką. Na palcu odbiła się czarna, tłusta plama.