Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/31

Ta strona została uwierzytelniona.

— Sadza, — mruknął obojętnie Blindow i podszedł do okna.
Na parapecie okna jak duża, czarna gwiazda, odbity był ślad ręki ludzkiej.
Radca policji wpatrywał się chwilę w czarną plamę, widocznie starał się z niej odtworzyć postać całego człowieka. Potem silnie pchnął ramę okienną. Okiennice obite grubym wojłokiem ustąpiły natychmiast. Do wnętrza mieszkania wpadł prąd zimnego, wilgotnego powietrza. Podmuch wiatru wpędził do pokoju kilka mokrych, żółtych liści. Blindow przytrzymał ręką okiennice i patrzył długo w czarną otchłań nocy. Zdawało się, iż stary urzędnik policji wsłuchuje się w miarowy plusk kropel deszczu i wiatru, jakby z ich szelestu miał odkryć tajemnicę tej willi. Potem spokojnie przymknął okno i zawołał agentów.
— To okno prowadzi do parku, — tłumaczył spokojnie. — Dwóch panów przy pomocy latarń zbada jak daleko i dokąd ślady te prowadzą. Ziemia jest mokra, więc praca nie będzie trudna. Badania proszę starannie prowadzić, a gwarantuję, że znajdą panowie w ogrodzie bardzo ciekawy przedmiot. Za kilka minut proszę o dokładny raport. Jeden z panów zrobi pomiar i odbitki śladów w pokoju. Ja wracam jeszcze na pierwsze piętro...