Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/42

Ta strona została uwierzytelniona.

Radca Blindow układał i porządkował w myślach przeżycia i wrażenia dzisiejszej nocy. Pochłonęły one tak jego uwagę, że nie zauważył nawet, jak drzwi wolno uchyliły się i woźny wszedł do pokoju.
— Pan prezydent prosi, — oznajmił woźny, przerywając zamyślenie starego człowieka.
Radca policji spojrzał z niechęcią na wygalowaną postać.
— Czego sobie pan prezydent życzy? — spytał szorstko.
— Nie wiem. Sprawa jednak musi być bardzo ważna, bo kilkakrotnie posyłał mnie już po pana radcę i bardzo się niecierpliwił...
Blindow podniósł się wolno z fotela, na twarzy zarysował się grymas niezadowolenia.
Z prezydentem policji łączyły Blindowa mniej niż oziębłe stosunki. Powodem tego była niewątpliwie różnica usposobień. Blindow był zgryźliwy, nieuprzejmy i małomówny — prezydent Hauken swobodny w zachowaniu, pogodny, uważający bardzo na formy towarzyskie. Blindow rozumiał doskonale, że jest w policji potrzebny, że wiele rzeczy bez niego nie dałoby się przeprowadzić i tę pewność wykorzystywał wobec Haukena. Nie jednało mu to oczywiście sympatji wysokiego dygnitarza. Obydwaj więc starali się możliwie rzadko ze sobą stykać.