Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/49

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak sądzę. Co więcej, uważam że od szeregu miesięcy zbrodniarz był w ustawicznym, kontakcie ze swoją ofiarą. Znał on doskonale plany barona Teitelberga, wystudjowal jego zwyczaje i ruchy do najdrobniejszych nawet szczegółów. Nawet taka rzecz nie uszła jego uwagi, że baron Teitelberg wieczorem, jeśli szuka czegoś w kasie, nie zaświeca światła.
Zbrodniarz już poprzedniego dnia wiedział, ze baron Teitelberg wezwie do swej willi kierownika fabryki, wręczy mu tajemniczą walizę i poleci mu w ciągu sześciu godzin wyjechać z Berlina. Dlatego, najmniej na godzinę przed przyjazdem barona na Grunewald, złoczyńca ukrył się w gabinecie. Gdy usłyszał sygnał trąbki automobilowej i głos Teitelberga w hallu, wszedł do kominka i tam czekał cierpliwie na dalszy bieg wypadków. Skoro tylko Kanner otrzymał polecenie wyjazdu, a baron wszedł do ciemnego pokoju, tajemniczy człowiek wysunął się z ukrycia i cicho w grubych skarpetach skradał się za plecami swej ofiary. Brzęk kluczy gwarantował złoczyńcy, że ofiara nie usłyszy najdrobniejszego nawet szmeru. Gdy kasa była otwarta, zbrodniarz wyrwał błyskawicznie z rąk barona walizkę, potem silnem pchnięciem rąk i całego ciała wpakował Teitelberga w żelazną szafę, drzwi zaś przytrzasnął z tak piorunującą szybkością, że baron nie był w stanie