Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/52

Ta strona została uwierzytelniona.

Prezydent policji spojrzał z życzliwością na starego, rzeczywiście zmęczonego człowieka. Dawna niechęć nagle prysła. Hauken zaczął żałować, że niejednokrotnie dokuczał temu pracowitemu, wybitnie zdolnemu i uczciwemu człowiekowi. Dziś chciał błąd naprawić. Wstał z fotelu, oparł rękę na ramieniu swego podwładnego i szepnął wzruszony:
— Nie, panie Blindow, tego uczynić mi nie wolno... Sprawa jest zbyt ważna. Musi pan pamiętać, że tu w grę wchodzi nie morderca i jego ofiara, ale interes całego państwa. Poza panem nie mam człowieka, na którego mógłbym włożyć ten ciężar odpowiedzialności. Ale zapewniam pana, że wykrycie sprawcy mordu na Grunewaldzie i udaremnienie mu planów będzie już ostatnim trudem, jaki pan w służbie państwowej ponosi. Wkońcu zapewniam pana słowem honoru, że użyję całego wpływu, aby i materjalnie wynagrodzono pana hojnie za ten wysiłek. No, cóż, zgoda?
Hauken wyciągnął rękę do Blindowa.
Stary radca policji patrzył chwilę badawczo w oczy swego przełożonego, potem wolno wyciągnął kościstą dłoń i złożył ją w ręce Haukena. Prezydent policji uścisnął serdecznie rękę swego urzędnika.
— A teraz, — mówił Blindow, odzyskując dawną równowagę, — chcę podyktować wa-