Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/54

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ależ na miłość boską, skąd pan wie?... — spytał zmienionym głosem.
Blindow zaśmiał się cicho.
— Ach, drobiazg. Nie wiedziałem, że taką bagatelą aż tak pana przerażę.
Rauburg padł bezsilnie w fotel. Ręce jego drżały, jakby poruszane prądem elektrycznym. Na pobladłe czoło wystąpiły gęste krople potu. Rozszerzonemi z przerażenia źrenicami patrzył podsekretarz stanu w stalowe oczy detektywa.
— Czy dobrze? — ponowił pytanie Blindow.
— Ależ teraz, tu, w tej chwili, tak nagle, nie mogę dać odpowiedzi... — wyjąknął nieprzytomnie. — Muszę wpierw zapytać ministra... Odpowiedzialność zbyt wielka... Nie przypuszczałem, że będę zaskoczony...
Oczy Blindowa zmieniły barwę. Z koloru polerowanej stali, przeszły w ciemniejszy odcień. Na wąskie usta wystąpił zagadkowy uśmiech. Rzucił niedbale przez nos:
— Narazie nie myślę przypierać pana do ściany, teraz nie jest mi to potrzebne... Zadowolę się inną informacją. Jak przedstawiają się wedle dzisiejszych wiadomości stosunki polsko-litewskie?
— Wczoraj w nocy nastąpiło znaczne odprężenie sytuacji, — mówił Rauburg, ocierając krople potu z czoła. — Można przypuszczać, że groźna sytuacja narazie znikła. Litwa przy-