Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/65

Ta strona została uwierzytelniona.

— A może w komisarjacie jest tylko dyżurny i nie chce usłuchać rozkazu, a inni rozeszli się na posterunki? — gubił się chudy człowiek w domysłach.
Nagle w poświacie latarni ulicznej spostrzegł trzy cienie. Wytężył wzrok i ujrzał trzy postaci ludzkie jakby przylepione do muru. Po olbrzymiej sylwetce poznał niedawnego partnera gry w domino. Szybko wybiegł na ulicę. Zmęczone, ociężałe nogi odzyskały młodzieńczą prężność, zgarbione plecy wyprostowały się nagle, jakby spadł z nich wielki ciężar.
— No, mamy borsuka w jamie... — zaśmiał się cicho olbrzym, gdy chudy człowiek w palcie znalazł się już blisko bramy.
Na widok pana w naciśniętym głęboko kapeluszu, policjanci oddali służbowy ukłon.
— Poznajecie mnie, chłopcy? — zaśmiał się chudy mężczyzna.
— Ależ tak, pan radca Blindow — odpowiedzieli służbiście.
— No, to dobrze, a teraz uważajcie, bo niebezpiecznego i przebiegłego szakala mamy dostać w swoje ręce... Obawiam się, czy da się wziąć żywcem... Gotów się twardo bronić... Ale uwaga...
Blindow nacisnął guzik dzwonka. Nastała chwila denerwującego oczekiwania. Minęło kilka