Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/67

Ta strona została uwierzytelniona.

Wtem od strony bramy rozległo się głuche pukanie do drzwi. Młody człowiek podniósł głowę i niespokojnie wsłuchiwał się w odgłos stukania. Potem cicho wstał z krzesła i podszedł ku drzwiom, jakby nadsłuchiwał. Pukanie powtórzyło się raz jeszcze, i to ze zdwojoną siłą. Młody człowiek wrócił do stołu, rozglądał się niezdecydowanie po pokoju. Pukanie powtórzyło się po raz trzeci, teraz jednak z taką już siłą i natarczywością, że zdawać się mogło, iż drzwi rozlecą się w kawałki. Młody człowiek spojrzał w okno, i zobaczył czające się cienie. Zrozumiał widocznie, że obie drogi ma odcięte. W jego dużych czarnych oczach odmalował się strach. Nagle podniósł rękę do góry i błyskawicznym ruchem pociągnął za łańcuszek przy lampie gazowej. Ciemność wypełniła pokój. Tylko rozpalona siatka lampy żarzyła się kilka sekund, jak krwawa rana, a potem zgasła.
— Ani kroku od okna, — szepnął, rozkazując Blindow.
Wśród bezwzględnej ciszy usłyszeli lekkie dotykanie szyby, jakby ktoś przesuwał po niej wilgotnemi palcami, potem usłyszeli lekki stuk w ramę okienną. Blindow i policjant podnieśli w górę rewolwery, gotowi każdej chwili do wystrzału. Ciche szmery zamilkły jednak. Za-