Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/68

Ta strona została uwierzytelniona.

panowała taka cisza, że Blindow słyszał wyraźnie uderzanie swego zegarka w kieszeni.
Od strony bramy Glasgier napierał znów na drzwi. Widocznie agent uderzał w nie pięścią, bo odgłos rozlegał się po całym domu. Wreszcie rozległ się ostry trzask, to Glasgier wyważył drzwi. Po chwili Blindow usłyszał kroki agenta i policjanta, wchodzących do osaczonego pokoju.
— Nie wolno oddalać się od okna, — szepnął Blindow do policjanta.
Nerwowe naprężenie było tak silne, że stary radca policji czuł, że nogi jego drżą jakby z osłabienia.
Upływały sekundy, długie jak wieczność. Wreszcie przez szybę zobaczył Blindow dwie okrągłe kule świetlne ślepych latarek elektrycznych. Światła wydłużały się wolno, ich długie języki krzyżowały się, dotykały ścian i przedmiotów, przeskakiwały szybko z miejsca na miejsce.
— Glasgier jest w pokoju... — szepnął cicho policjant do starego detektywa.
Tymczasem latarki elektryczne penetrowały ciągle pokój. Wreszcie błysła potarta zapałka. Za chwilę lampa gazowa wypełniła znów białem światłem pokój.
Wewnątrz z wyciągniętemi rewolwerami stali Glasgier i policjant jacyś bezradni i nerwowo