Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/81

Ta strona została uwierzytelniona.

Bano go się za życia, — po śmierci przerażał....
Mimo, iż miękkie dywany tłumiły odgłos kroków, przechodzono na palcach obok katafalku. Bano się zakłócić sen temu silnemu, bezwzględnemu człowiekowi. Choć leżał bezwładny, a jeszcze teroryzował i naginał wolę swego otoczenia....
O kilka pokoi od strasznych zwłok odpoczywała w swoim buduarze baronowa Teitelberg. Z pod abażuru dużej ampli padał snop światła na jej piękną, zmęczoną twarz. Czarna suknia zdawała się wyszczuplać jeszcze jej smukłą postać. Siedziała w fotelu z przechyloną ze zmęczenia wtył głową. W dużych oczach malował się lęk i znużenie. Przez dwa dni przewijały się setki osób przez te pokoje, a każdy czuł się w obowiązku wyrazić wdowie kilka słów współczucia. Musiała ściskać ręce przyjaciół, znajomych, delegatów, a nawet obcych zupełnie ludzi, którzy przyszli pocieszać ją kilku banalnemi, a mozolnie obmyślonemi słowami. Baronowa Teitelberg wiedziała doskonale, że ani jedna łza nie wsiąkła w puszysty dywan obok katafalku.
Nawet jej łez tam nie było...
Ale przedewszystkiem lęk... Ona bała się tego czarnego, dusznego hallu...