Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/87

Ta strona została uwierzytelniona.

nieliczne. Onegdaj szedłem na obiad do Duval,a, chłopcy na Avenue de la Bourse sprzedawali „Paris Midi.“ Kupiłem gazetę i wszedłem do gabinetu restauracyjnego. Gdy przeczytałem wiadomość o tragicznej śmierci twego męża, bezzwłocznie wsiadłem w taxi i pojechałem do notarjusza. Zaklinałem go na wszystko w świecie, aby przyspieszył kontrakt, bo muszę bezzwłocznie wracać do Berlina. Obiecał uczynić wszystko możliwe... Niestety, dopiero następnego dnia mogłem opuścić Paryż. Myślałem tylko o tobie... Wyczuwałem, jak strasznie cierpisz. Chciałem być blisko ciebie, — rozumiałem, że będę ci potrzebny... Dziś, wprost z dworca, pędziłem do swego mieszkania, a stamtąd tu do ciebie na Grunewald...
Przytuliła się do niego z wdzięcznością. Milczała, a oczy jej z miłością ślizgały się po jego bladej, szlachetnej twarzy, po pięknie wykrojonych ustach i długo zatrzymały się na siwych źrenicach kochanka, jakby wypowiadała mu nieskończoną miłość i przywiązanie.
Opasał ją muskularnem ramieniem i położył głowę na jej kolanach. Ona gładziła palcami jego włosy. Trwali chwilę w głębokiem zamyśleniu.
— Tak dobrze tu blisko ciebie... — szepnął.
Drgnęła. Ręce jej zaczęły niespokojnie błądzić po jego włosach.