Strona:Aleksander Błażejowski - Walizka P. Z.pdf/97

Ta strona została uwierzytelniona.

patrzył na nią ze zdziwieniem. Zrozumiał natychmiast, że baronowa tai coś przed detektywem. Wyciągnął rękę po papier.
— Czy ja mógłbym to obejrzeć?
— Ależ owszem, książę, — odpowiedział Blindow skwapliwie i wręczył mu papier.
Strogow długo i badawczo przypatrywał się każdej literze pisma. Potem przeniósł oczy pełne zdziwienia na baronową.
Przez chwilę trwała kłopotliwa cisza. Przerwał ją radca policji.
— Jeśli list ten nie wyjaśnia ani trochę sytuacji, — mówił z wyraźną ironją, chowając papier do kieszeni, — to może pani baronowa zechce przynajmniej udzielić mi kilka uwag o swojej pokojówce...
— O Lotti? — spytała zdziwiona. — Ależ to bardzo dobra i uczciwa dziewczyna...
— Która wczoraj wieczorem omal nie znalazła się pod kluczem,— przerwał szorstko radca.
Baronowa Teitelberg patrzyła ze zdumieniem na detektywa.
— Tak, omal nie znalazła pod kluczem,— powtórzył dobitnie. — Gdyby nie to, że jest mi jeszcze potrzebna i po jej śladzie spodziewam się dojść do siedliska zbrodni, — to już wczoraj mogłem spokojnie przewieźć ją na Moabit wraz z jej sympatycznem towarzystwem.