zarzuty, jakie przeciw N. wystawiłem, dotyczą jego zbytniego polegania na niepewnej albo zmyślonej tradycji (mniemany bożek Radigost; Długoszowa baśń i t. d.) i zbytniego rozszerzania kultu przodków, ale i tu, jak w każdym innym dziale, podziwiam pilność autorską w zebraniu wszelkiego możliwego materjału a wdzięczniśmy mu i za to, że każdy tom obfite posiada spisy.
Trzeci tom o 789 stronach (wyszedł w dwu częściach 1921 i 1925 r.), to chyba szczyt całej pracy, bo tu należało nieraz torować drogę, rzucać podwaliny pod przyszłą, doskonalszą budowę; miewał N. dawniej (np. w mitologji!) licznych poprzedników, tu sam nieraz i materjał zbierał całkiem surowy i go obrabiał. Rozdział VII, Gospodarstwo i Wieś, polemizuje głównie z Peiskerem i jego teorją o kolejnem niewolnictwie Słowian u Turkotatarów i Germanów. Peisker, głowa bardzo pomysłowa i bystra, dał się uwieść fałszywym etymologjom głównie Korscha, wywodząc nasze nazwy bydła od obcych i zaprzeczając Słowianom intensywniejszą tegoż hodowlę; wyolbrzymił nadto wpływy awarskie i zepchnął Słowian na najniższe szczeble kultury; wytknął niejedną słabą stronę dawnego romantyzmu w kreśleniu prabytu, ale sam nie ustrzegł się fantastycznych np. mitologicznych domysłów. Zbyt często wraca do niego N., zaniepokojony widocznie wywodami ziomka, którego wszystkie pisma zalecam jak najgoręcej uwadze wszelkich etnologów, chociaż sam z jego wynikami stale się spieram. Na rozdział o gospodarstwie i wsi (str. 5—203) złożyły się rozprawy o uprawie roli, o zbożu, młynach, jarzynach, chowie trzód, o pszczelarstwie, myśliwstwie, rybołowstwie, wreszcie o typach wsi słowiańskiej i odnośnem słownictwie. Z obfitego materjału wymieniam jako najważniejszy, że pług przejęli Słowianie (co sami tylko radła, a na wschodzie sochę znali), od Niemców, a ci od Rzymian; dalej że typ okrągłych (zamkniętych) wsi jest osobliwością zachodniosłowiańską, szczególniej nadłabską, ale bynajmniej nie pierwotną. W szczegółach filologicznych bywają niedomówienia, np. str. 200 „początek słowa seło jest jasny“, i ja to przyznaję, ależ należało choćby w nawiasie dodać „(t. j. sedło)“, boć lingwiści najmylniej seło z solum łac. i t. p. równają. Albo niema wzmianki, że młyn nie od mielenia nazwany, lecz obca pożyczka (mulinum) — czyżby go uważał za zbyt późny nabytek, aby o nim tu mówić? (np. rzecz o łanie słusznie odrzucił, boć to późna z niem. pożyczka, jak dziś napewno wiemy). Trafnie oświad-
Strona:Aleksander Brückner-Starożytności słowiańskie.djvu/11
Ta strona została uwierzytelniona.