czył się przeciw uznawaniu nazw na -icy, jako czegoś arcydawnego; należało jeszcze bardziej podkreślić, że to często wcale nie nazwy rodowe, np. wszystkie plemienne niemi nie są, Radzimiczy nie są przenigdy synami Radzima, lecz tylko jego drużyną i tak zawsze; wieś zwała się Olżiczi, chociaż Olga dzieci nie miała!
Rozdział dziewiąty rozprawia o rękodziełach, rzemiosłach, głównie o kruszcach, złotnictwie, ceramice, o wyrobach z drzewa, o przędzy i tkactwie; dziwnym nieco trafem kończy ten rozdział „grami i zabawami“, którebym raczej przy muzyce i śpiewie umieścił. Co do całego, bogato ilustrowanego wstępu o złotnictwie miałbym ważniejsze zastrzeżenie: chodzi o wyroby głównie obce, które Słowianin kupował lub zdobywał, których sam nie tworzył; sztuka staroruska, kijowska, jedyna bogaciej zastąpiona, należy już do doby, którą N. zresztą stale wyklucza; rzeczy zaś techniki greckiej czy wschodniej do naszych starożytności nie należą. O ceramice sprawa krótka, bo odsyła N. do tomów historycznych, gdzie o archeologicznych badaniach na Bałkanie, u zachodnich czy wschodnich Słowian szeroko się rozwodził; tu podkreśla zawisłość ceramiki słowiańskiej od prowincjalnej rzymskiej i wylicza całe jej słownictwo, przyczem nie ustrzegł się błędów co do rodzimości czy zapożyczenia tych nazw.
Rozdział dziesiąty poświęcony handlowi, jego przedmiotom i drogom, mostom i włokom, saniom, wozom i łodziom. Między przedmiotami szczególniej o sól chodzi, dalej o wszelakie przyprawy i ozdoby, a nakoniec o niewolników. „Lud przeddziejowy starszy, który zastali Słowianie na wielu miejscach, gdy zajmywali późniejsze swe siedziby historyczne, zwyciężony a podbity utworzył pierwszą podstawę niewolnictwa, które się z czasem zesłowiańszczyło; dowodów wprost na to niema, ale to wcale prawdopodobne, bo wiemy z archeologji, że gdy Słowianie przybyli np. do Czech albo na Morawy, te ziemie zamieszkiwał lud starszy, a w historji wskazuje to przechód starych przedsłowiańskich nazw rzek i gór do nowoprzybyłych Słowian. To był jeden rodzaj niewolników“ (str. 400); inni pochodzili ze zwyciężonych szczepów w walkach plemiennych czy z obcymi, dalej z kupna. Tu należało też podkreślić, że nazwy sług-robotników i dzieci-niemowląt stale spływają (rob znaczy i niewolnika i dziecko, rebjonok; otrok to samo, czeladź obejmuje ich razem; taksamo później dziecki, giermek i t. d.; o sierocie Słowianin przy robach nic już nie wiedział).
Strona:Aleksander Brückner-Starożytności słowiańskie.djvu/12
Ta strona została uwierzytelniona.