Jasiu, chcesz kasze? Nie chcę. Jédz Jasiu. Nie będę.
Czemuż? Bo nie chcę. A mać, widząc jego zrzędę,
Że Jaś czeka proszenia, choć połyka ślinki,
Idzie, wziąwszy sierp, kaszę wstawiwszy do skrzynki.
Myśląc ten, że nie przyjdzie aż w południe samo:
Mówże jeszcze, będziesz jadł Jasiu kaszę, mamo!
Czemużeś wtenczas nie chciał, kiedym cię pytała?
A Jaś na poły z płaczem: boś łyżki nie miała.
Niech wszyscy hipokryci tym się Jasiem karzą;
Niech nie stroją grymasów, serce różniąc z twarzą.
Rzadki z Tyberyuszem, komu się ta uda
Nieszczyrość abo w ludzkich afektach obłuda....
Niechciał tego, co było, ścisnąć garścią w dłoni,
Abo już nigdy, abo nie rychło, dogoni.
Przystosowanie polityczne téj przypowieści:
....Gdzie niemasz sił, próżny gniew, stara to nauka;
Słabszy z mocniejszym zgody, zwadziwszy się, szuka.
Czemuż Polacy na swą, choć z mocniejszym, szkodę.
Turczynem, po tak ciężkiej wojnie zwłóczą zgodę?
O co mieli słać, on szle. Patrzą na cesarza:
Owca na psa u wilka; pewnie ich to sparza:
Puści wilk? pies ją porwie; niemasz czym w ostatku
Brakować, tak być u psa jak u wilka w zadku.
Tym czasem orda spadnie, nim konie opasiem.
Bodaj z owym w kolebce nie przyszło nam Jasiem
Mówić (gdyż pokazuje podobieństwo samo):
Spytajże mię jeszcze, chcesz Jasiu kasze? mamo!
Abo z owym, co nasiek, ilekroć się błyśnie,
Kradnąc w nocy ogórki, z rąk na niebo ciśnie:
Skoro go szukać przyszło, bo wpadnie w bylice,
Błyśni że, dam ogórek, prosi błyskawice.
Po téj ekskursyi na polu przysłów i przypowieści, wracamy do właściwych anegdot; pierwsza, którą przytaczamy, choć nie historyczna, gdyż przysłowie o wiele starsze, niż pobyt posła w Krakowie, maluje niemal kościoły ówczesnego Krakowa, znane dobrze Potockiemu z częstych wycieczek do miasta: