Druga, kiedy kawaler chce całować rączkę,
Ujrzawszy na niéj świeżo zjątrzoną świerzbiączkę,
Tak śliczne, rzecze, ręce skrostawiały srodze!
I téj nie przyszło trzymać milczanéj, niebodze.
Chciała ręku ochronić, gdy ją tak zaczepił:
Jęceć jak jęce, udy jak ciastem oblepił.
Słysząc młodsza, że z starszych ta i owa kawi (plecie),
Że się sama popisze i owe poprawi:
A ja będę miała mąz, bom milcała, rzecze.
Rozgniewawszy się ojciec od stołu uciecze.
Młodzieńcy téż nazajutrz, oddawszy usługi,
Jadą precz, bo jednemu nie trzeba papugi.
Ta do wszytkich szepiotów i niemotów wada,
Że żaden nie chce wierzyć temu, że źle gada.
Z czego gdy się chce wywieść, choć go nikt nie pyta,
Za każdym słowem ślini albo zębem zgrzyta.
Po tym wyborze anegdot, który z facecyi w „Ogrodzie” Potockiego, bardzo pomnożyć by można — gdyby nadzwyczajna wyuzdaność wierszy na przedruk pozwalała, wracamy jeszcze na chwilę do właściwych przypowieści.
Czytamy np. w „Księdze Przysłów”, pod Piątek gości rozgania”: „Goście opuszczali zazwyczaj gościnne progi w piątek z powodu postu” — wywód mylny, wiemy przecież choćby z anegdoty, jak chętnie właśnie w post domy nawiedzano; trafniéj wywodzi Potocki:
Ochota w gospodarzu, dyskrecya w gościu:
Czytałem taki napis na ścienie w Zamościu.
I tom słychał, że piątek siedzących rozgania
Gości od wtorku, ani weń dają śniadania:
wedle znanéj reguły „Gość i ryba trzeciego dnia cuchnie” (dzień trzeci i ryby i gości brzydzi).
Nawet dla znanego „Pisuj (pisz) na Berdyczów” (przepadło, stracone) zdaje się nam, znaleźliśmy jakieś wyjaśnienie u Potockiego. Nie powtórzymy tu rozmaitych objaśniań przysłowia — o pocztmistrzu berdyczowskim, ekspedyującym listy na strych a znaczki do kieszeni (najpospolitszy euhemeryzm) i inne, zapisane w „Księdze Przysłów.” Zdaje się nam, że powszechnie znany Berdyczów zastąpił mimowoli miejsce nieznanego Berdechowa — Berdechowem zaś nazywała się pierwotnie i nazywano późniéj resztki większéj fortuny, straconéj, przepadłéj na zawsze, przynajmniej czytamy u Potockiego np.: