Charta mi szlachcic jeden darował pod Sączem,
Piwszy u mnie przez trzy dni; posyłam na rączem,
Jako polskie przysłowie, obligując drugiém,
Że każda obietnica obraca się długiem.
Aż on mi trzeciem, w ten sens odpisuje żartem,
Że się nie tak dalece z swoim droży chartem,
Jednak oń trzeba w jego domu podpić sobie.
Prawdziwe, które piszesz, przypowieści obie:
Że się w dług obietnica obraca; nie bronię
I tego, że na rączym trzeba syłać po nię;
Ale i moje niechaj miejsce ma przysłowie,
Że temu zwykle palcem wiercą oko w głowie,
Kto więc rzeczy nazajutrz przypomina rano,
Dopieroż czwartego dnia, co były pijano.
Odpisuję mu na list, w takimże terminie:
„Nie słusznie miéć mnie za psa drugi raz chcesz świnie,
„Żebym się znowu opił; odrzekę psiéj sierci;
„Niechaj mi oka w głowie nikt palcem nie wierci.
Kończę przypowieścią: „gdzie dwadzieścia malarzów,
„Poetów i myśliwych, jak ty, kopa łgarzów.”