Strona:Aleksander Czolowski. Wysoki zamek (1910).djvu/52

Ta strona została przepisana.

Utrwaliła się w niej niewątpliwie pamięć pobytu któregoś z królów, który z tego miejsca spoglądając w dal, zachwycał się rzadką pięknością rozległego krajobrazu. Nie bezpodstawnem będzie przypuszczenie, że był nim Władysław Jagiełło, ów tak częsty i miły gość we Lwowie, a zarazem wielki lubownik przyrody, lub Zygmunt I. w czasie „kokoszej wojny“.
Na dole, w obrębie mniejszego dziedzińca, a od strony każdego muru, istniały trzy małe drewniane domki, noszące nazwy: „burgrabski“, „drabski“ i „czarny“.
Domek pierwszy, naprzeciw mieszkalnego gmachu, służył na mieszkanie burgrabiemu zamkowemu. Było ono nader skromne, bo składało się tylko z sionki, komórki i jednej komnaty. W oknach tkwiły papierowe błony, dach pokrywały gonty.
Domek drugi, przy murze od strony miasta, miał podobny rozkład, tworzył z swoją obszerną izbą o trzech oknach i ławami wokoło rodzaj koszar dla „drabów“ zamkowych.
Naprzeciw niego domek trzeci mieścił w sobie kuchnię i piekarnię i stąd od okopconego wiecznie wyglądu nosił miano „czarnego“. Tutaj to w wielkim kotle gotowano potrawy, a w dużym piecu wypiekano chleb dla służby zamkowej i dla więźniów, przez nią strzeżonych.
W środku tego dziedzińca była głęboka studnia, kuta w skale, z której wodę zapomocą koła ciągnięto wiadrami na długich łańcuchach. Niestety podziwu godne to dzieło w tym czasie, od szeregu lat, było nieużyteczne, wskutek zawalenia się. Wodę do zamku musiano dowozić w beczkach od podnóża góry lub zbierano ją z dachów zapomocą rynien i rur do kadzi i koryt umieszczonych w komorach przy bramie.
Dzięki wyniosłemu położeniu i silnej budowie, zamek, na patrzących się nań z którejkolwiek strony, sprawiał wrażenie imponujące, zdawał się być iście orlem gniazdem, niezdobytą warownią, która w dnie pogodne z niektórych stron, o dziesięć mil, była już widoczna dla swoich i wrogów.
Do obrony miał zamek działa, hakownice, rusznice, miał zapasy prochu, kul, żywności, brakowało niestety tylko