— Doprawdy? — z powątpiewaniem spytał urzędnik — gdyby to było prawdą, w jaki sposób znalazłbyś się w Bastylji?
— W jaki sposób, a raczej, dlaczego tu jestem — odrzekł pan Bonacieux — tego właśnie nie mogę w żaden sposób wytłumaczyć panu, bo sam nic a nic nie rozumiem; lecz tego tylko pewny jestem, że w niczem nie obraziłem pana kardynała, przynajmniej, o ile mi wiadomo.
— Musiałeś się jednak ciężkiej zbrodni dopuścić, skoro obwiniony jesteś o najwyższą zdradę.
— O zdradę?... — wykrzyknął przerażony Bonacieux — o zdradę najwyższą?... Skądże skromny kramarz, brzydzący się Hugonotami i nienawidzący Hiszpanów, może być obwioniony o nią? Zastanów się, panie, to niemożebne.
— Panie Bonacieux — odezwał się zastępca sędziego, świdrując go małemi oczkami, jak gdyby rzeczywiście miały dar czytania w najskrytszych tajnikach serc ludzkich — pan masz żonę, panie Bonacieux?
— Tak, panie — odpowiedział kramarz ze drżeniem, czując, że tutaj właśnie sprawa może się wikłać — to jest miałem ją, panie.
— Jakto?... miałeś ją?... a cóżeś z nią zrobił, jeśli już jej nie masz?
— Porwano mi ją, panie.
— Czy tak?... O!...
Wykrzyknik ten dał kramarzowi do myślenia, że sprawa plącze się coraz więcej.
— Porwano ci ją?... — ciągnął dalej — a czy wiesz, kto ten gwałt popełnił?
— Zdaje mi się, że wiem.
— Któż taki?
— O! proszę pana, ja napewno nie twierdzę, ale tylko podejrzewam.
— Kogóż mianowicie? No, odpowiadaj otwarcie.
Pan Bonacieux znalazł się w opałach; miałże przeczyć wszystkiemu, czy mówić? Przecząc, ściągnąć mógł na siebie podejrzenie, iż zawiele wiedział, a nic nie chciał wyznać; mówiąc zaś, dawał dowody dobrych chęci.
Postanowił mówić.
— Posądzam — rzekł — wysokiego bruneta, o dumnej
Strona:Aleksander Dumas-Trzej muszkieterowie-tom 1.djvu/150
Ta strona została uwierzytelniona.