Strona:Aleksander Dumas-Trzej muszkieterowie-tom 1.djvu/154

Ta strona została uwierzytelniona.

muszkieterów pana de Tréville. Przypatrz się, panie sędzio, mundurowi.
— To prawda — mruknął urzędnik — prawda, do licha!...
W tej chwili drzwi otwarto z pośpiechem i posłaniec, wprowadzony przez jednego z odźwiernych Bastylji, doręczył urzędnikowi list.
— O! nieszczęsna!... — wykrzyknął zastępca sędziego.
— Co takiego?... o kim pan mówisz?... spodziewam się, że nie o moje żonie?...
— Przeciwnie, o niej... Słuchaj, nietęga twoja sprawa.
— Masz tobie!... — wykrzyknął zrozpaczony kramarz — racz mi pan powiedzieć, czy sprawa moja pogorszyć się może przez to, co zrobiła żona podczas pobytu mojego w więzieniu!...
— Z pewnością, gdyż to, co zrobiła, jest następstwem planu, ułożonego pomiędzy wami, piekielnego planu.
— Przysięgam ci, panie sędzio, że mylisz się najokrutniej. Ja nic a nic w świecie nie wiem o tem, co ona miała zrobić, i wszystko, co zrobiła, jest mi zupełnie obce, a jeżeli głupstwo jakie popełniła, wyrzekam się jej, wypieram, wyklinam raz na zawsze!...
— Koniec końców — rzekł Athos do urzędnika — jeżeli już niepotrzebny tu jestem, wypraw mnie gdziekolwiek, strasznie nudny jest ten twój pan Bonacieux.
— Odprowadź więźniów do ich cel — rzekł zastępca sędziego, wskazując Athosa i Bonacieux — i strzeż ich pilniej, niż dotąd.
— A jednak — odezwał się Athos z właściwym sobie spokojem — jeżeli pan masz z d‘Artagnanem do czynienia, nie rozumiem w czem ja go tu mogę zastąpić.
— Zrobić tak, jak mówiłem — krzyknął urzędnik — i pilnować najściślej! Rozumiecie!
Athos wzruszył ramionami, poszedł za strażnikami, a narzekania pana Bonacieux zmiękczyćby mogły nawet serce tygrysie.
Wprowadzono kramarza do tej samej celki, w której noc przepędził, i pozostawiono go tam przez dzień cały.
Wieczorem, około dziewiątej, gdy już był zdecydowany położyć się do łóżka, usłyszał na korytarzu kroki, które zatrzymały się przed drzwiami jego więzienia.
Ukazała się straż.