Strona:Aleksander Dumas-Trzej muszkieterowie-tom 1.djvu/191

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak, Najjaśniejsza Pani, trzeba, a ja wszystko ocalę.
— Ale w jaki sposób? powiedz mi to przynajmniej.
— Mąż mój parę dni temu został wypuszczony na wolność; nie miałam jeszcze czasu go odwiedzić. Jest to poczciwe człowieczysko, nie żywiący dla nikogo ani nienawiści, ani miłości. Wszystko, czego zażądam, uczyni; na mój rozkaz pójdzie, i odda list Waszej Królewskiej Mości, według wskazanego adresu, nie wiedząc nawet, co mieści.
Królowa w namiętnem uniesieniu ujęła obie ręce młodej kobiety, wpatrzyła się w nią, jakby chciała do głębi serca przeniknąć, a widząc najczystszą szczerość w jej oczach, czule ją uściskała.
— Uczyń to! — zawołała — a ocalisz mi życie, cześć moją ocalisz!...
— O! Najjaśniejsza Pani, nie przeszkadzaj przysługi, jaką mam szczęście ci oddać; niema nic, czegobym nie uczyniła dla Waszej Królewskiej Mości, która jesteś jedynie ofiarą przewrotnych intryg.
— To prawda, moje dziecię — odparła królowa — masz zupełną słuszność.
— Daj mi, Najjaśniejsza Pani, ten list, bo czas nagli.
Królowa pobiegła do stolika, na którym znajdował się atrament, papier i pióra, napisała dwa wiersze, zapieczętowała je pieczęcią własną i oddała pani Bonacieux.
— A teraz... — odezwała się królowa — zapominamy o rzeczy potrzebnej.
— O jakiej?
— O pieniądzach...
Pani Bonacieux zarumieniła się.
— To prawda — odrzekła — a wyznać muszę Waszej Królewskiej Mości, iż mąż mój...
— Iż mąż twój ich niema, to chciałaś powiedzieć.
— I owszem ma je, lecz jest skąpy okrutnie i to jedyna jego wada. Wszelako niechaj Wasza Królewska Mość nie troszczy się, znajdziemy sposób...
— Właśnie, że i ja ich także nie mam — odezwała się królowa; tych, którzy czytać będą pamiętniki pani de Motteville, odpowiedź ta nie zadziwi — ale poczekaj...
Królowa pobiegła do kasetki z klejnotami.