Strona:Aleksander Dumas-Trzej muszkieterowie-tom 1.djvu/196

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ty służysz kardynałowi?
— Tak pani, i jako wierny sługa jego, nie pozwolę, abyś mieszała się do spisków przeciw rządowi i abyś służyła intrygom kobiety, która nie jest francuzką, a serce ma hiszpańskie. Na szczęście, jest wielki kardynał, a jego czujne oko strzeże i przenika aż do głębi serca.
Bonacieux powtarzał słowo w słowo frazes, zasłyszany od hrabiego de Rochefort; lecz biedna kobieta, która liczyła na swego męża, i w tej nadziei zaręczyła za niego królowej, zadrżała na myśl o niebezpieczeństwie, w jakie o mało co nie wpadła.
Znając jednak słabość, a nadewszystko chciwość małżonka swego, nie traciła jednak nadziei, iż trafi z nim do ładu.
— A! jesteś kardynalistą, mój panie? — zawołała — to tak? służysz stronnictwu, które poniewiera twoję żonę i lży twoją królowę.
— Interesa prywatne niczem są wobec interesów ogółu. Trzymam z tymi, którzy zbawiają państwo — odparł z przesadą Bonacieux.
Był to inny frazes hrabiego de Rochefort, który to frazes Bonacieux zapamiętał i teraz zużytkował go przy sposobności.
— A czy wiesz, co to jest państwo, o którem rozprawiasz? — odezwała się pani Bonacieux, wzruszając ramionami. — Ciesz się, że jesteś zakutym mieszczaninem i zwróć się w tę stronę, skąd cię większą korzyścią obdarzą.
— E! e!... — rzekł Bonacieux, uderzając się po trzosie zaokrąglonym, który wydał dźwięk metaliczny — a cóż ty na to, pani kaznodziejko?
— Skąd masz te pieniądze?
— Nie domyślasz się?
— Od kardynała?
— Od niego i od mego przyjaciela hrabiego de Rochefort.
— Hrabiego de Rochefort?.. ależ to on mnie porwał.
— Być może, moja pani.
— I ty przyjmujesz pieniądze od tego człowieka?
— A czyś mi nie powiedziała, że porwanie twoje było czysto polityczne?
— Nie przeczę, lecz miało ono na celu zmusić mnie do