Strona:Aleksander Dumas-Trzej muszkieterowie-tom 1.djvu/207

Ta strona została uwierzytelniona.

spokojna, piękna Konstancjo, stanę się godny jej wdzięczności; lecz czy powrócę, godny twojej miłości?
Młoda kobieta odpowiedziała mu na to żywym rumieńcem, który okrasił jej lica.
W kilka chwil potem d‘Artagnan wyszedł osłonięty szerokim płaszczem.
Pani Bonacieux powiodła za nim rozkochanemi oczyma, lecz skoro zniknął przy zakręcie ulicy, padła na kolana i złożyła ręce.
— O! Boże!... — zawołała — weź w swoją opiekę królową i nie opuszczaj mnie!...