Strona:Aleksander Dumas-Trzej muszkieterowie-tom 1.djvu/281

Ta strona została uwierzytelniona.

si na trzy cale. Upadł na wznak. Korzystając z tego, nieznajomy oparł mu na gardle koniec rapiera; pan Porthos, widząc się na łasce przeciwnika, uznał się za pokonanego. Wtedy nieznajomy spytał go o nazwisko, a dowiedziawszy się, że ma z Porthosem, a nie z d‘Artagnanem do czynienia, pomógł mu dźwignąć się, odprowadził do oberży, sam wsiadł na konia i odjechał.
— To on miał do d‘Artagnana urazę?
— Widocznie.
— A czy wiesz, co się z nim stało?
— Nie... widziałem go po raz pierwszy i odtąd nie pokazał się więcej.
— Wybornie... wiem już, co wiedzieć chciałem. Mówiłeś pan, że pokój Porthosa znajduje się na pierwszem piętrze, numer I?
— Tak, panie, najpiękniejszy w całej oberży; pokój, który miałbym sposobność dziesięć razy wynająć.
— Ba!... nie kłopocz się pan — odezwał się z uśmiechem d‘Artagnan — Porthos się uiści pieniędzmi księżnej Coquenard.
— O!... panie, prokuratorowa, czy księżna, byle tylko rozluźniła supły swego worka, wszystko to dla mnie jedno; ale ona dała tu odpowiedź stanowczą, że dosyć już ma tych wymagań i wiarołomstwa pana Porthosa i że mu złamanego szeląga nie przyśle.
— A czy powtórzyłeś tę odpowiedź swemu gościowi?
— Boże uchowaj!... byłby się dowiedział w jaki sposób wywiązaliśmy się z jego zlecenia.
— Więc on ciągle jeszcze czeka na pieniądze?
— Tak!... Wczoraj jeszcze pisał, ale tym razem służący oddał list na pocztę.
— Powiadasz pan, że prokuratorowa brzydka jest i stara?
— Conajmniej pięćdziesięcioletnia i wcale nie piękna, jak mówił mi Pathaud.
— W takim razie możesz być spokojny, da się ona zmiękczyć; a zresztą, nie wielkie rzeczy musi ci być Porthos dłużny.
— Jakto nie wielkie! Dwadzieścia pistolów, jak dotąd, nie licząc doktora. Niczego on sobie nie żałuje, widać przyzwyczajony do wygód.
— To chociaż go ona opuści, znajdą się jeszcze przy-