Strona:Aleksander Dumas-Trzej muszkieterowie-tom 1.djvu/310

Ta strona została uwierzytelniona.

o wpół do dwunastej stanęli przed bramą przeklętej oberży.
D‘Artagnan rozmyślał już nieraz nad zemstą na przewrotnym oberżyście. Wszedł do oberży w kapeluszu naciśniętym na oczy, z lewą dłonią na rękojeści szpady, a prawą śmigając w powietrzu szpicrutą.
— Poznajesz mnie pan? — odezwał się do gospodarza, podchodzącego ku niemu z powitaniem.
— Nie mam tego zaszczytu, jaśnie panie — odparł tenże, olśniony świetnemi końmi d‘Artagnana.
— A! więc nie znasz mnie wcale?
— Nie, jaśnie panie.
— No, no, dwa słowa przywrócą ci pamięć. Co zrobiłeś z tym szlachetnym panem, któremu przed dwoma tygodniami miałeś tyle czelności zarzucić fałszowanie pieniędzy?
Oberżysta zbladł, bo d‘Artagnan przybrał postawę jak mógł najgroźniejszą, Planchet zaś naśladował swego pana.
— O! jaśnie panie, nie wspominaj mi o tem — zawołał gospodarz płaczliwym głosem. — Boże wielki! jakże ja błąd mój okupiłem drogo. O! ja nieszczęsny!...
— Czy powiesz mi, czy nie? co się z nim stało?
— Jaśnie panie, zechciej mnie wysłuchać i zmiłuj się nade mną. Racz usiąść, jeżeli łaska!
D‘Artagnan, niemy z gniewu i niepokoju, zasiadł groźny, jak sędzia. Planchet wsparł się na poręczy fotela, przybierając postawę wyniosłą.
— Rzecz tak się miała, jaśnie panie — począł oberżysta, trzęsąc się ze strachu — bo teraz poznaję pana: pan odjechałeś wtedy, gdy miałem ten nieszczęsny zatarg, ze szlachcicem, o którym mowa.
— Tak, to ja; widzisz więc, że nie możesz spodziewać się przebaczenia, jeżeli nie powiesz mi całej prawdy.
— Racz mnie wysłuchać, panie, a dowiesz się o wszystkiem.
— Słucham.
— Zostałem uprzedzony przez władze, że wytrawny fałszerz pieniędzy przybędzie do mojej oberży z kilkoma towarzyszami, a wszyscy przebrani będą za gwardzistów, albo za muszkieterów. Konie, służba, nawet osoby jaśnie panów podane mi zostały w rysopisie.