Strona:Aleksander Dumas-Trzej muszkieterowie-tom 1.djvu/315

Ta strona została uwierzytelniona.

Zawahali się jeszcze; jednakże, jak poprzednio, duma zwyciężyła i pod powtórnem kopnięciem drzwi rozpękły się na dwoje.
— Usuń się d‘Artagnanie, usuń się — wołał Athos — usuń się, bo strzelę!...
— Panowie! — odezwał się d‘Artagnan, którego nigdy nie odstępowała rozwaga — panowie! zastanówcie się!... Cierpliwości, Athosie! W złą sprawę wdajecie się, panowie, możecie się zasypać. Ja z moim pachołkiem damy do was trzy strzały, z piwnicy dostaniecie tyleż, a jeszcze pozostają nam szpady, któremi ja i mój przyjaciel władamy niezgorzej. Mnie przypada załatwienie wspólnej naszej sprawy. Słowem mojem wam ręcze, że niedługo będziecie mieli czem ugasić pragnienie.
— Jeżeli się co znajdzie — mruknął drwiąco Athos.
Oberżyście zimny pot wystąpił na plecy.
— Jakto, jeżeli się co znajdzie?... — wyszeptał.
— Co u djabła! przecież coś być jeszcze musi — odparł d‘Artagnan — uspokój się, we dwóch nie wypili chyba całej piwnicy. Szpady do pochwy, panowie!...
— A pan pistolety za pas!...
— Najchętniej.
I d‘Artagnan dał przykład. Zwrócił się następnie do Plancheta z rozkazem opuszczenia kurka u muszkietu.
Dali się przekonać Anglicy i, mrucząc, schowali szpady. Opowiedziano im historję uwięzienia Athosa. A ponieważ pochodzili z dobrej szlachty, całą winę zrzucili na oberżystę.
— A teraz, panowie — zakończył d‘Artagnan — wracajcie do siebie, a ja zaręczam, że za dziesięć minut przyniosą wam, czego dusza zapragnie.
Anglicy skłonili się i wyszli.
— No, mój drogi Athosie, otwórz mi, proszę, skoro sam pozostałem.
— Zaraz, zaraz, natychmiast!... — odparł Athos.
Wtedy rozległ się odgłos odrzucanych kolejno klepek, bali, które upadały z jękiem; była to barykada Athosa, którą oblężony własnoręcznie niweczył.
Po chwili, drzwi wypadły i ukazała się blada twarz Athosa, który szybkim rzutem oka zbadał otoczenie.
D‘Artagnan rzucił mu się w objęcia i ściskał serdecznie; nakoniec miał go wyciągnąć z tej jamy wilgotnej.