Strona:Aleksander Dumas-Trzej muszkieterowie-tom 2.djvu/074

Ta strona została uwierzytelniona.

knęła za sobą; pomimo to słychać było wszystko prawie, co mówiono w sypialni, gdyż ściana była cienka.
Milady, upojona radością, kazała powtórzyć Katty wszystkie szczegóły mniemanego widzenia się jej z hrabią de Wardes; jaką miał minę, gdy list odebrał, jak odpisywał, co twarz jego wyrażała, czy wydawał się bardzo zakochany...
Na wszystkie te pytania biedna Katty, zmuszona udawać, odpowiadała głosem przytłumionym, na co jej pani nie zwróciła wcale uwagi; szczęście zwykle robi ludzi egoistami.
Gdy wreszcie nadeszła godzina przybycia hrabiego, milady kazała pogasić świece ostatecznie i wprowadzić hrabiego de Wardes, skoro tylko się zjawi.
Katty nie potrzebowała długo czekać.
Zaledwie d‘Artagnan ujrzał przez dziurkę od klucza, że już wszystko pogrążone w ciemnościach, wyskoczył z szafy, wprzód nim pokojówka zdążyła drzwi zamknąć.
— Co to za hałas? — zapytała milady.
— To ja jestem — rzekł d‘Artagnan półgłosem — ja, hrabia de Wardes.
— O Boże! mój Boże! — szeptała Katty — nie mógł nawet doczekać się godziny, którą sam oznaczył!
— To on? — odezwała się milady — dlaczego nie wchodzi? Hrabio, drogi hrabio, wiesz przecież, że czekam na ciebie!
Na takie wezwanie, d‘Artagnan odsunął zlekka Katty i pośpieszył do sypialni.
Jeżeli wściekłość i boleść może wystawić na męki duszę jaką, to tembardziej duszę zakochanego, który pod imieniem nie swojem, odbiera przysięgi miłości, przeznaczone dla rywala.
D‘Artagnan znalazł się w położeniu, jakiego nie przewidywał. Zazdrość szarpała mu serce i cierpiał prawie narówni z nieszczęsną Katty, płaczącą gorzko w sąsiednim pokoju.
— O tak, hrabio — mówiła milady najsłodszym głosem, ściskając go czule za ręce — o! tak, szczęśliwa jestem nad wyraz miłością, którą widzę w oczach twoich i słyszę w słowach, ile razy się spotykamy. Ja także ko-