— Niestety! czy za to tylko mnie lubisz? — zapytał d‘Artagnan.
— Kocham cię także, dla ciebie samego jedynie — rzekła, biorąc go za rękę.
D‘Artagnana dreszcz przeszedł; gorączka, paląca milady, przez dotknięcie ręki udzieliła się także młodzieńcowi.
— Więc ty mnie kochasz?... —— wykrzyknął — O!... gdyby to było prawdą, możnaby od niej rozum stracić!
Wziął ją w objęcia; nie broniła mu pocałunków, tylko im nie odpowiadała. Usta jej były zimne: zdawało się d‘Artagnanowi, iż posąg całuje... Był jednak upojony, zelektryzowany miłością; uwierzył prawie we wzajemność milady; uwierzył prawie w zbrodnię hrabiego. Gdyby de Wardes znalazł się pod ręką, byłby go zabił bezwątpienia.
— Nazywa się... — zaczęła.
— De Wardes, wiem o tem — zawołał d‘Artagnan.
— Kto ci powiedział?... — zapytała milady, chwytając go za ręce, i patrzyła mu w oczy, starając się czytać w głębi duszy młodzieńca.
D‘Artagnan zmiarkował, że się wygadał niepotrzebnie.
— Powiedz, powiedz natychmiast!... — powtarzała milady — skąd wiesz o tem?
— Skąd się dowiedziałem?
— Tak, tak, powiedz.
— Stąd wiem, że de Wardes wczoraj, będąc w towarzystwie, gdzie i ja się znajdowałem, pokazywał pierścień, który, jak mówił, otrzymał od ciebie.
— A! nędznik!... — zawołała milady.
Nazwa ta dosadna odbiła się, jak można się domyślać, w głębi serca d‘Artagnana.
— Co o nim myślisz?... — dodała milady.
— Zemszczę się strasznie nad tym nędznikiem — mówił d‘Artagnan z miną Jafeta Armeńskiego.
— Dziękuję ci, zacny przyjacielu!... a kiedyż mnie pomścisz?
— Jutro, dziś, zaraz; kiedy tylko rozkażesz...
Milady chciała zawołać: natychmiast; rozmyśliła się jednak, gdyż pośpiech taki mógłby być nieprzyjemny dla d‘Artagnana.
Oprócz powyższych względów, pragnęła udzielić mnóstwa przestróg, mnóstwa zastrzeżeń obrońcy swojemu, aby
Strona:Aleksander Dumas-Trzej muszkieterowie-tom 2.djvu/085
Ta strona została uwierzytelniona.