Strona:Aleksander Dumas-Trzej muszkieterowie-tom 2.djvu/125

Ta strona została uwierzytelniona.

spostrzegł lufę, skierowaną ku sobie, rozmyślał właśnie nad cierpliwością, okazywaną mu przez Eminencję.
Lecz d‘Artagnan odpędził tę myśl... Wobec ludzi, których mógł dosięgnąć jednem poruszeniem ręki, kardynał rzadko używał takich środków.
Mogła to być jeszcze zemsta milady.
Było to najprawdopodobniejsze... Napróżno starał się przypomnieć sobie fizjognomje lub ubranie morderców; tak szybko uciekał przed nimi, że nic a nic nie zauważył.
— O! przyjaciele moi, najmilsi przyjaciele — szeptał d‘Artagnan — gdzież jesteście? jakże mi was brak!
Bardzo złą noc miał d‘Artagnan. Po kilka razy zrywał się i chwytał szpadę w przekonaniu, że jakiś człowiek zbliża się do łóżka, by go przebić sztyletem. Dzień zaświtał jednakże, ciemności rozproszyły się, nie sprowadziwszy żadnego wypadku. D‘Artagnan czuł dobrze, że, co się odwlekło, nie minęło bezpowrotnie.
Cały dzień nie opuszczał mieszkania: tłumaczył się przed sobą samym, że czas jest brzydki.
Nazajutrz o dziewiątej zrana uderzono w bębny. Książę Orleański objeżdżał stanowiska. Gwardja stanęła pod bronią, d‘Artagnan zajął miejsce w szeregu.
Książę przesunął się wolno przed frontem armji; następnie wszyscy wyżsi oficerowie zbliżyli się, aby mu pokłon oddać; pan Desessarts, dowódca gwardji, podjechał wraz z innymi.
Po niejakiej chwili d‘Artagnan spostrzegł, iż pan Desessarts daje mu znak, by się zbliżył ku niemu; w obawie pomyłki — czekał jednak powtórnego znaku od swego dowódcy; gdy jednak skinienie się powtórzyło, wystąpił z szeregu i stawił się po rozkazy.
— Książę — rzekł pan Desessarts — potrzebuje ludzi odważnych do zlecenia niebezpiecznego, które okryje chwałą tych, co je wykonają; dałem ci zatem znak, abyś się zbliżył i był w pogotowiu.
— Dziękuję, mój dowódco! — odrzekł d‘Artagnan, który niczego tak nie pragnął, jak możności odznaczenia się pod okiem naczelnego wodza.
Stało się, że z Roszelli uczyniono wycieczkę pośród nocy i odebrano bastjon, zdobyty przez królewskich przed dwoma zaledwie dniami, chodziło więc o to, aby podsunąć