w pokoju — rzekł Athos — ponieważ jednak, pomimo hałasów i krzyków nie ukazał się wcale, można być pewnym, że jest nikczemnym tchórzem.
— Nie sądź lekkomyślnie bliźniego twego, mówi Ewangelja — odparł kardynał.
Athos pochylił głowę.
— A teraz, panowie, dosyć o tem — mówił dalej Richelieu — wiem już, co chciałem wiedzieć, proszę za mną...
Trzej muszkieterowie stanęli poza kardynałem, który, zasłoniwszy twarz płaszczem, ruszył stępa, trzymając się o jakie dziesięć kroków przed swoją świtą.
Dojechali niebawem do milczącej i odludnej oberży.
Na dziesięć kroków przed drzwiami, kardynał skinął na giermka i na muszkieterów, aby się zatrzymali; koń osiodłany stał uwiązany do okiennicy zewnętrznej, kardynał uderzył w nią trzy razy, zapewne w umówiony sposób.
Mężczyzna otulony płaszczem, natychmiast wyszedł i zamienił szybko kilka słów z kardynałem; poczem odwiązał konia, wsiadł na niego i puścił się galopem w kierunku Surgères, a może Paryża.
— Prawdą jest, coście mi opowiadali — dodał, zwracając się do trzech muszkieterów — nie moją będzie winą, jeżeli nasze spotkanie dzisiejsze nie wyjdzie wam na korzyść; tymczasem proszę za mną.
Oberżysta stał we drzwiach; dla niego kardynał był oficerem, odwiedzającym przejezdną damę.
— Czy masz pan jaki pokój na dole, gdzieby ci panowie mogli zaczekać na mnie przy dobrym ogniu na kominku? — zapytał kardynał.
Gospodarz otworzył drzwi dużej izby, gdzie właśnie piec stary i popsuty zastąpiono dużym i doskonałym kominem.
— Mam tę izbę wolną — odpowiedział.
— Dobrze — rzekł kardynał — wejdźcie tam, panowie, i bądźcie łaskawi czekać na mnie; za pół godziny będę z powrotem.
Gdy nasi muszkieterowie wchodzili do pokoju na dole, kardynał, nie żądając żadnych objaśnień, wstąpił na schody i szedł śmiało, jak człowiek dobrze znający drogę.
Strona:Aleksander Dumas-Trzej muszkieterowie-tom 2.djvu/148
Ta strona została uwierzytelniona.