dzi, czy ona zabije lub każe zabić Buckinghama? Przecież książę jest naszym przyjacielem?
— Książę jest Anglikiem, książę walczy przeciw nam; niech robi z księciem, co jej się podoba, tyle mnie to obchodzi, co próżna butelka.
Athos cisnął daleko od siebie butelkę, z której właśnie wysączył wino do ostatniej kropli.
— Za pozwoleniem — rzekł d‘Artagnan — ja nie tak myślę o Buckinghamie; dał nam przecież owe piękne konie.
— A nadto prześliczne siodła — dodał Porthos, który miał właśnie na sobie płaszcz, przybrany galonami od siodła.
— Wreszcie — odezwał się Aramis — Bóg chce nawrócenia, a nie śmierci grzesznika.
— Amen — podchwycił Athos — wrócimy do tego później, jeśli taka wola wasza; lecz na razie chodziło mi przeważnie o odebranie tej kobiecie pewnego upoważnienia na okaziciela, jakie wydarła kardynałowi, i za pomocą którego miała bezkarnie pozbyć się ciebie, a może i nas wszystkich.
Ależ to djabeł nie kobieta — odezwał się Porthos, podsuwając swój talerz do Aramisa, który właśnie rozkrawał jedzenie.
— A ten blankiet — rzekł d‘Artagnan, — ten blankiet pozostał w jej rękach?
— Nie, przeszedł już do moich; choć nie powiem, że z łatwością, bobym skłamał.
— Kochany Athosie! — zawołał d‘Artagnan — ileż razy już zawdzięczam ci życie.
— Więc to dlatego, żeby wrócić do niej, wyjechałeś sam naprzód? — zapytał Aramis.
— Tak.
— Czy masz ten list kardynała? — rzekł d‘Artagnan.
— Oto jest — odparł Athos, wyjmującą papier szacowny z kieszeni kaftana.
D‘Artagnan rozwinął go drżącemi rękami i czytał:
„Z mojego rozkazu i dla dobra państwa okaziciel niniejszego zrobił to, co zrobił. |
3 grudnia 1627 roku. |
Richelieu.“ |