— Słuchajmy pomysłu pana Porthosa!... — odezwał się Aramis.
— Proszę o urlop pana de Tréville pod jakimkolwiek pozorem, który wy już wymyślicie: ja nie bardzo jestem sprytny do wynajdywania pozorów, przyznaję... Milady nie zna mnie wcale, zbliżam się do niej, ona mi zaufa, a jak dostanę w ręce piękną panią, to ją uduszę.
— Nieźle!... — odrzekł Athos — podoba mi się pomysł Porthosa, możebym się nawet zgodził na niego...
— Wstydźcie się!... — przerwał Aramis — zabijać kobietę! Nie; posłuchajcie, ja mam prawdziwie dobry pomysł.
— Powiedz, Aramisie — rzekł Athos, który bardzo poważał młodego muszkietera.
— Trzeba uprzedzić królową!
— O! na honor! to racja — powiedzieli razem Porthos i d‘Artagnan — znaleźliśmy sposób nareszcie.
— Uprzedzić królową!... — rzekł Athos — w jaki sposób? Czy mamy stosunki u dworu? Alboż możemy posłać kogo do Paryża, zarazby dowiedziano się o tem w obozie? Stąd do Paryża sto czterdzieści mil; list nasz byłby w Angers zaledwie, a my siedzielibyśmy już w więzieniu.
— Jeżeli chodzi o doręczenie listu Jej Królewskiej Mości — odezwał się Aramis, rumieniąc się jak panienka — ja się tego podejmę; znam w Tours pewną osobę, bardzo zręczną...
Aramis umilkł, spostrzegłszy uśmiech Athosa.
— Więc uważasz ten środek za niemożebny, Athosie?... — zapytał d‘Artagnan.
— Niezupełnie — odparł Athos — chciałem jedynie zwrócić uwagę Aramisa, iż nie może opuszczać obozu i że nikomu zaufać niepodobna; że w dwie godziny po wyprawieniu posłańca policja cała, wszystkie czarne duchy kardynała będą umieli twój list na pamięć i wpakują do więzienia ciebie i twoją zręczną osóbkę.
— Nie biorąc w rachubę tego — rzekł Porthos — że królowa ocali pana Buckinghama, ale nas nie zasłoni przed zemstą kardynała.
— Panowie — dodał d‘Artagnan — Porthos powiedział najświętszą prawdę.
Strona:Aleksander Dumas-Trzej muszkieterowie-tom 2.djvu/178
Ta strona została uwierzytelniona.