Strona:Aleksander Dumas-Trzej muszkieterowie-tom 2.djvu/187

Ta strona została uwierzytelniona.

napisać do brata milady? Co napisać do zręcznej osóbki w Tours? I którzy ze służących poniosą te listy?
Każdy zalecał swego.
Athos wychwalał dyskrecję Grimaud‘a, mówiącego tylko wtedy, gdy mu pan jego gębę odsznurował; Porthos rozpowiadał o sile Mousquetona, który był tak ogromny, że mógł dać radę czterem ludziom zwyczajnego wzrostu; Aramis, ufając zręczności Bazina, wysławiał zdolności swego kandydata; nakoniec d‘Artagnan pokładał ufność nieograniczoną w odwadze i śmiałości Plancheta i przypominał, jak się popisał w trudnej wyprawie londyńskiej.
Cztery te doskonałości długo walczyły o pierwszeństwo, a panowie ich rozprawiali i starali się dowieść, że każdy ma rację, czego powtarzać nie będziemy z obawy przed nudzeniem czytelnika.
— Niestety — rzekł Athos — ten, którego wyślemy, powinien posiadać cnoty wszystkich czterech.
— A gdzież znaleźć podobnego lokaja?
— Niema takiego na świecie — dodał Athos — wiem o tem doskonale: weźcie zatem Grimauda.
— Weźcie Mosquetona.
— Weźcie Plancheta; on jest odważny zręczny; to dwie najważniejsze zalety.
— Panowie — odezwał się Aramis — nie chodzi tu o to, który z naszych służących jest najdyskretniejszy, najsilniejszy, najzręczniejszy lub najodważniejszy; przedewszystkiem trzeba wiedzieć, który z nich najbardziej lubi pieniądze.
— Święta prawda, Aramisie — odparł Athos — trzeba rachować na wady ludzkie, a nie na cnoty. Księże szanowny!... jesteś wielkim moralistą.
— Zapewne — rzekł Aramis — bo nietylko potrzebujemy być dobrze obsłużeni, aby się nam udało, ale jeszcze musimy się zabezpieczyć od przegranej, bo idzie tu o głowy, i to nie o lokajskie...
— Ciszej Aramisie!...
— Prawda: lokaje wyjdą cali, — ciągnął Aramis — ale ich panowie! Czy służący nasi są tak nam oddani, aby poświęcali życie swoje dla nas? Nie, z pewnością nie...
— Na honor — odezwał się d‘Artagnan — ręczyłbym prawie za Plancheta.
— Kiedy tak, kochany przyjacielu, dodaj zatem do je-