lokaja nie wydała się podejrzana przechodniom i zostawił to na później.
— Mam list w ręku! — rzekł do przyjaciół.
— Chodźmy do siebie i przeczytamy — odparł Athos.
Bilet ten palił dłoń d‘Artagnana i chciał pośpieszać co prędzej; lecz Athos wziął go pod rękę i młodzieniec musiał iść równie powoli, jak jego towarzysz.
Nakoniec weszli do namiotu; zapalono lampę, Planchet stanął przy drzwiach, aby nikt nie przeszkodził, d‘Artagnan zaś ręką drżącą złamał pieczęć i otworzył list, tak oczekiwany.
Zawierał on tylko pół wiersza pisma prawdziwie angielskiego i prostoty prawdziwie spartańskiej.
„Thank you, be easy“.
Co znaczyło:
„Dziękuję, bądźcie spokojni“.
Athos wziął list z rąk d‘Artagnana, zbliżył do lampy i spalił.
Następnie, wołając Plancheta, rzekł mu:
— Obecnie, mój chłopcze, masz prawo upomnieć się o swoje siedemset liwrów, lecz z tego widzisz, iż nie było niebezpieczeństwa, żeś miał przy sobie bilecik tej treści.
— O ja go tak strzegłem i tylu sposobów użyłem, aby go ukryć! — rzekł Planchet.
— Opowiedz nam to — powiedział d‘Artagnan.
— O panie!... to bardzo długie.
— Masz rację, Planchecie — odezwał się Athos — capstrzyk już wytrąbiono, zwróciłoby to uwagę, gdyby u nas dłużej się świeciło, niż w innych namiotach.
— Niechże tak będzie — rzekł d‘Artagnan — idźmy spać. Dobranoc, Planchet, śpij dobrze!
— O!... proszę pana, będę spał spokojnie pierwszy raz od dni szesnastu.
— I ja także! — rzekł d‘Artagnan.
— I ja także! — odezwał się Porthos.
— I ja także! — dodał Aramis.
— Chcecie wiedzieć prawdę?... to i ja także — zakończył Athos.
Strona:Aleksander Dumas-Trzej muszkieterowie-tom 2.djvu/199
Ta strona została uwierzytelniona.