— Pani, ja nigdy nie kłamię.
— O!... mogłeś pan sam odgadnąć.
— Nie staram się odgadywać... czekam, aż mi powiedzą, a prócz tego, co mówił przy pani lord de Winter, z niczem mi się nie zwierzał.
— Nie jesteś zatem jego spólnikiem — zawołała milady z akcentem prawdy w głosie — nie wiesz, że przeznacza mi hańbę... przewyższającą w okropności najstraszniejszą karę na ziemi?
— Mylisz się pani — rzekł Felton, czerwieniąc się — lord de Winter niezdolny jest do zbrodni podobnej.
— Dobrze — pomyślała milady, nie wie, o co chodzi, a już nazywa to zbrodnią!... — i głośno dodała:
— Przyjaciel pozbawionego czci, zdolny jest do wszystkiego.
— Kogo pani nazywasz czci pozbawionym?... — zapytał Felton.
— Czyż jest w Anglji dwóch ludzi, godnych tego
imienia?
— Chcesz pani mówić o Jerzym Villier? — rzekł Felton, a wzrok mu zapałał.
— Którego poganie niewierni nazywają księciem Buckingham — odparła milady — nie przypuszczałam, aby znalazł się w Anglji choć jeden prawdziwy syn tej ziemi, któremuby trzeba było tak długiego tłumaczenia, dla poznania, o kim chcę mówić.
— Ręka Stwórcy ciąży nad nim i nie uniknie kary zasłużonej.
Felton wyraził jedynie opinję, jaką książę miał u rodaków; nawet katolicy nazywali go zdziercą, łupiezcą i rozwiązłym, a purytanie poprostu szatanem.
— O!... Boże, mój Boże!... — wołała milady — zrozumiejże pan nakoniec, iż, błagając cię o ukaranie tego człowieka, nie pragnę zemsty, mnie przynależnej, lecz oswobodzenia narodu, jęczącego pod jego przemocą!...
— Znasz go pani zatem?... — zapytał Felton.
— Nareszcie zapytuje — pomyślała milady u szczytu radości. — O!... tak!... znam go na moje nieszczęście! — powiedziała i załamała ręce w paroksyzmie boleści.
Felton czuł, że siły go opuszczają i postąpił ku wyjściu; milady nie spuszczała go z oczu, poskoczyła za nim i powstrzymała.
Strona:Aleksander Dumas-Trzej muszkieterowie-tom 2.djvu/241
Ta strona została uwierzytelniona.