— Nie mogę przyrzekać — rzekła milady — za wiele mam szacunku dla przysięgi i musiałabym jej dotrzymać.
— Przyrzeknij zatem, tylko do chwili, aż się zobaczymy. Jeżeli potem będziesz jeszcze pragnęła śmierci, zostawię ci swobodę, a nawet sam przyniosę broń, jakiej pragniesz.
— Przyrzekam! będę czekała na ciebie...
— Przysięgnij!
— Przysięgam na imię Boga naszego... Czyś zadowolony?...
— Dobrze, do widzenia, dziś w nocy!...
Wybiegł z pokoju, zamknął drzwi i oczekiwał z bronią żołnierską w ręku, jak gdyby straż pełnił w zastępstwie warty.
Żołnierz powrócił, Felton broń mu oddał.
Wtedy przez otwór w drzwiach, milady dojrzała, jak młodzieniec przeżegnał się nabożnie i poszedł w głąb korytarza.
Ona zaś powróciła na miejsce z uśmiechem pogardy na ustach, bluźniąc przeciw Bogu, na którego imię przysięgała, a którego nie znała i nie umiała kochać.
— Oszalały fanatyk! — mówiła — moim Bogiem jest ten, który mi dopomoże w zemście.
Strona:Aleksander Dumas-Trzej muszkieterowie-tom 2.djvu/253
Ta strona została uwierzytelniona.