stąd wyjdę, mieć będę przyjaciół wszechwładnych, którzy, upomniawszy się teraz o mnie, upomną się i o ciebie.
— Mówiłam, że jestem sama — rzekła milady, w nadziei, że nowicjuszka wygada się ze wszystkiem, gdy będzie ciągle mówiła o sobie — lecz to nie znaczy, abym i ja nie miała znajomości w wyższych sferach: lecz cóż z tego, oni sami drżą przed kardynałem; królowa nawet nie śmie się opierać strasznemu ministrowi. Mam dowody, że najjaśniejsza pani, pomimo dobroci serca, zmuszona była oddać na pastwę zawziętości Jego Eminencji, tych, którzy jej służyli wiernie.
— Wierz mi, pani, może się zdawać niekiedy, że królowa zapomina i wiernych sobie; lecz to pozory jedynie: im więcej są prześladowani, tem więcej o nich myśli, i często bardzo w chwili, gdy najmniej się spodziewają, otrzymują dowody jej pamięci.
— Niestety! — rzekła milady — chcę temu wierzyć; królowa taka dobra!...
— Więc znasz pani tę piękną i szlachetną królowę, skoro mówisz o niej? — zawołała nowicjuszka z zapałem.
— To jest... — odparła milady, zaskoczona znienacka — nie mam zaszczytu znać jej osobiście, lecz znam dużo jej przyjaciół od serca: znam pana de Putange; w Anglji znam pana Dujart; znam także pana de Tréville.
— Znasz pani pana de Tréville! — zawołała nowicjuszka.
— Bardzo nawet dobrze.
— Dowódcę muszkieterów królewskich?
— Tak, dowódcę muszkieterów królewskich.
— O! kiedy tak, staniemy się nietylko znajomemi, lecz przyjaciółkami prawie; znasz pani pana de Tréville, to pewnie bywałaś u niego?
— Bardzo często — rzekła milady — która, wszedłszy na drogę kłamstwa i fałszu, nie mogła się już cofnąć.
— Musiałaś tam pani widywać niektórych muszkieterów?
— Wszystkich, których zwykle przyjmuje — odparła milady, coraz bardziej zaciekawiona.
— Wymień mi pani ich nazwiska; przekonam się, czy to są i moi znajomi.
— Oto — rzekła milady zmieszana — znam pana de Souvigny, pana de Courtivron, pana de Ferussac.
Strona:Aleksander Dumas-Trzej muszkieterowie-tom 2.djvu/303
Ta strona została uwierzytelniona.