— Sama?...
Grimaud znów kiwnął głową.
— Panowie!... — rzekł Athos — ona jest sama, stąd o pół mili, w stronie, gdzie rzeka płynie.
— Prowadź nas, Grimaud — odezwał się d‘Artagnan.
Grimaud poszedł przodem. Po pięciu minutach natrafili na strumień i wpław go przebyli.
— Czy tam?.. — zapytał Athos.
Grimaud pokręcił głową przecząco.
— Cicho zatem! — rzekł Athos.
Pojechali dalej. Znów błyskawica rozdarła chmury; Grimaud wskazał ręką mały, odosobniony domek o sto kroków od przewozu. Świeciło się w jednem oknie.
— Jesteśmy u celu — rzekł Athos.
W tej chwil podniósł się z rowu cień jakiś, to Mousqueton: wskazywał ręką okno oświetlone.
— Ona jest tam — powiedział.
— Gdzie Bazin? — zapytał Athos.
— Gdy ja strzegę okna, on drzwi pilnuje.
— Dobrze — rzekł Athos — wierni z was słudzy.
Zeskoczył z konia, oddał lejce Grimaudowi; postąpił do okna, reszcie kazał drzwi otoczyć.
Żywopłot, na kilka stóp wysoki, okalał domostwo; Athos go przeskoczył i stanął pod oknem bez okiennic.
Przy świetle lampy widać było kobietę, otuloną szarym płaszczem, siedzącą na stołku przy ogniu dogasającym: łokcie oparła na brudnym stole, a głowę ukryła w dłoniach. białych jak kość słoniowa.
W tejże chwili koń zarżał... milady podniosła głowę, zobaczyła bladą twarz w szybie okna i krzyknęła!...
Athos, widząc, że jest poznany, pchnął okno kolanem, aż szyby posypały się po ziemi, i jak duch zemsty, stanął w izbie. Milady do drzwi się rzuciła; bledszy i groźniejszy jeszcze, niż Athos, d‘Artagnan stał już na progu.
Milady cofnęła się z okrzykiem.
D‘Artagnan, sądząc, że chce uciekać, i bojąc się, aby znów nie uszła, wyjął pistolet; Athos go powstrzymał.
— Schowaj broń — rzekł — trzeba osądzić tę kobietę, a nie zamordować. Chwilkę cierpliwości, d‘Artagnanie, a będziesz zadowolony. Panowie, wejdźcie, proszę.
Wszedł lord de Winter, Porthos, Aramis i człowiek w płaszczu czerwonym. Czterech pachołków strzegło drzwi
Strona:Aleksander Dumas-Trzej muszkieterowie-tom 2.djvu/331
Ta strona została uwierzytelniona.