Tak opiewała odpowiedź gwiazd.
Mechanik i astronom pracowali bez przerwy całe trzy doby. Było to właśnie w sobotę. Król kończył obiad i napoczynał wety, gdy wszedł mechanik, którego miano ściąć nazajutrz. Żwawy i uradowany wszedł do jadalnej sali i oświadczył, że nareszcie dowiedział się jakim sposobem piękność księżniczki może być odzyskaną. Na tę wiadomość król uściskał go uprzejmie i zapytał jaki to środek.
Mechanik uwiadomił króla o wyniku narad z astrologiem.
— Wiedziałem doskonale, że tego dokonasz! — zawołał król.
— Natychmiast po obiedzie zawiń się około tego, żeby przed wieczorem był tu już młodzieniec niegolony, w butach wraz z orzechem Krakatukiem.
Mistrz Świdrzycki stanął jak osłupiały, wreszcie padając na kolana rzekł:
— Jakżeto Miłościwy Panie możliwe, żebym znalazł w tak krótkim czasie choćby sam orzech, nie dopiero dziadka do stłuczenia go?
Na te słowa król w wielkim gniewie zawołał:
— Kiedy tak, idź na śmierć!