horoskopu młodzieńca, że czeka go wielkie szczęście. Padli zatem sobie w ramiona. Gwiazdy przechyliły zdanie kupca na stronę uczonych, zgodził się aby syn jechał z nimi na dwór królewski.
— Teraz zostają tylko dwa warunki — rzekł astrolog, których nie należy zaniedbać.
— Mianowicie jakie? — zapytał mechanik.
— Pierwszy, abyś przytwierdził do karku siostrzeńca drewniany płaszczyk, któryby był spojony ze szczękami w celu podwojenia ich siły.
— Nic łatwiejszego — odrzekł Jan Kanty.
— Powtóre — dodał astrolog — żebyśmy starannie zataili przybycie młodzieńca do stolicy, gdyż im więcej ochotników połamie sobie zęby i szczęki na Krakatuku, tem większą nagrodę obmyśli król dla tego, kto dokaże, czego inni nie zdołali.
— Przyjacielu, rozsądnie mówisz — rzekł mechanik. — Teraz chodźmy spać!